Modlitwa do Ducha Świętego

O Duchu Święty,
Miłości Ojca i Syna,
podpowiedz mi, co mam myśleć,
co mam powiedzieć i jak to powiedzieć,
co przemilczeć,
co napisać,
jak postępować,
co czynić –
dla Twojej większej chwały,
dla dobra ludzi i mojego uświęcenia.
O Jezu, w Tobie pokładam całą moją ufność.

Kard. Jean Verdier

Akt zawierzenia Bożej Opatrzności

O Boża Opatrzności, dobra i łaskawa, która wszystko przewidujesz, Opatrzności nieskończenie mądra, która ład i umiar nadajesz wszystkiemu, bądź pochwalona w każdym Twoim dziele. Powierzam się Tobie bez reszty, los mój w Twe ręce oddaję. Tobie powierzam troskę o moje ciało i duszę, o zdrowie i dobre imię, o moje dobra doczesne, o moje życie i śmierć, a nade wszystko o życie wieczne. Jestem głęboko przekonany, że tylko w Twoich dłoniach mogę znaleźć najlepsze schronienie.

Odtąd nie chcę dłużej prowadzić sama siebie, lecz pragnę, aby we wszystkim kierowała mną Opatrzność. Nie chcę się więcej wystawiać na próżne niepokoje ani korzystać z zawodnej opieki, ale czyniąc wszystko, co Bóg mój nakazuje, powierzam Opatrzności powodzenie wszelkich moich poczynań i prac.

Ufając w Jej dobroć, w zupełności się na Niej opieram. Nie uczynię niczego, nie oddawszy się wpierw Opatrzności. We wszelkich kłopotach i troskach Opatrzność jest dla mnie ucieczką i niezawodną mocą. Jej zaufałem bez granic. Wierzę, że obroni mnie od zła wszelkiego, którego się lękam, albo pozwoli je znosić cierpliwie, jeśli mnie zechce doświadczyć dla mojego własnego dobra.

Obawiam się tylko jednego zła, to znaczy grzechu. Będę więc zawsze pamiętać, że cokolwiek mi się przydarzy, dzieje się z woli Opatrzności; że Bóg czuwa nade mną, jakbym był na świecie jedyny. Przepełniony spokojem i radością, pragnę żyć i umrzeć pod słodkim jarzmem Bożej Opatrzności. Nie odstąpię Jej nigdy, nigdy Jej woli nie uchybię, w niczym się nie sprzeciwię, w pokorze przyjmę Jej wyroki, we wszystkim będę śledzić Jej wolę aż do najmniejszych drobiazgów.

O Opatrzności święta i cudna, dzięki Ci składam za wszystkie łaski, którymi mnie grzesznego obdarzyć zechciałaś. I pokornie błagam o dalsze dobrodziejstwa. Prowadź mnie wszędzie, rządź moimi krokami i kieruj we wszystkich chwilach mojego życia. Weź mnie samego i wszystko, co do mnie należy, w swoje wyłączne posiadanie dla większej chwały Twojej i dla mojego zbawienia. Amen.

TROSKA BOGA O CZŁOWIEKA – WSPIERAJĄCA OBECNOŚĆ SIOSTRY BOSKIEJ OPATRZNOŚCI

„Powiedz ludziom, że kocham ich, że się o nich wciąż troszczę…
Jeśli zeszli już z Moich dróg, powiedz, że szukam ich…”

Człowiek nosi w sobie obraz Boga[1]. Świadczy to o niepowtarzalności i wielkiej godności osoby ludzkiej. Każda z nich, upragniona i oczekiwana przez Stwórcę, wpisana jest w Serce Odwiecznej Miłości[2]. Prawdę tę przypieczętowuje sakrament chrztu świętego, który, wszczepiając człowieka w Mistyczne Ciało Chrystusa, czyni go przybranym dzieckiem Bożym.

Skoro osoba ludzka ma swoje źródło w Miłości, jest ona takim dobrem, że właściwe i pełnowartościowe odniesienie do niej stanowi tylko miłość[3]. Uporządkowana miłość siebie, warunkująca zdrowe relacje międzyludzkie, powinna zatem opierać się na przyjęciu obiektywnej prawdy, iż człowiek jest jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg zapragnął dla niego samego[4].

Siostra Boskiej Opatrzności – żywym znakiem Miłosiernej Opatrzności Boga

Współczesny człowiek, coraz bardziej osamotniony i pozostawiony  samemu sobie, często cierpi z powodu wewnętrznej pustki i utraty sensu życia. Niekiedy usiłuje on ukrywać swój stan pod maską arogancji i buntu czy też całkowitej ignorancji wobec wszystkiego i wszystkich. W rzeczywistości jednak postawy te wskazują na głód miłości i zrozumienia, zwłaszcza w obliczu konsekwencji własnych błędów i przeżywanych życiowych dramatów.

Gdy człowiek poszukuje kontaktu z osobą konsekrowaną, oznacza to, że pragnie poznać prawdę o samym sobie i szuka uzdrowienia w Bogu, choć często nie jest tego świadomy. Obecność ta jest potrzebna szczególnie wtedy, gdy godność i wartość osoby ludzkiej zostały w jakiś sposób przysłonięte w oczach człowieka, który doświadczył poniżenia i zranienia. W takiej sytuacji siostra prowadząca dialog dzieli z nim ciężar cierpienia i pomaga w kroczeniu drogą wewnętrznego uzdrowienia. Spełnia ona wobec osoby cierpiącej dwie ważne funkcje: autentycznego świadka Chrystusa oraz twórcy prawdziwie ludzkiego kontaktu międzyosobowego.

Siostra staje się zatem osobą, która z jednej strony przyjmuje postawę słuchania, akceptacji i współczucia, z drugiej zaś – realnego spojrzenia na problem. Jest  wezwana  do  tego,  by  wspierać  człowieka cierpiącego w  procesie  wewnętrznego uzdrowienia, którego za jej pośrednictwem dokonuje sam Chrystus.

Powołanie siostry Boskiej Opatrzności jest wezwaniem do stawania się żywym znakiem Miłosiernej Opatrzności Ojca na wzór Jezusa Chrystusa, który niestrudzenie szuka człowieka, podnosi go z wszelkiej nędzy, przebacza mu i obdarza pełnią Swojego Życia.

Poprzez osobisty dialog z człowiekiem cierpiącym siostra Boskiej Opatrzności pomaga mu spojrzeć w prawdzie Miłosiernej Miłości na swoje doświadczenia i sytuację życiową. Poprzez serdeczną obecność oraz słowo nadziei i pociechy stara się ona bardziej przybliżyć do człowieka i jego problemów. Pomaga mu w odnalezieniu sensu życia, doprowadzając go do osobowego spotkania z miłosiernym i kochającym Bogiem.

Należy również podkreślić szczególną rolę siostry Boskiej Opatrzności w przygotowaniu ludzi do zjednoczenia się z Jezusem we wspólnocie Kościoła. Wielu z nich, szczególnie doświadczonych zranieniem, oczekuje od niej odpowiedzi na niepokojące pytania, a także potrzebuje życzliwego wsparcia w rozwiązaniu problemów, z którymi nie można pozostać samemu, bez pomocy drugiego człowieka[5]. Siostra w sposób szczególny wezwana jest do tego, aby na wzór doskonałej Miłości być razem z tymi, którzy często szukają własnej tożsamości pośród zmagania, walki i błądzenia. W ten sposób relacje opierają się na wzajemnym zaufaniu, pomagającym dotrzeć  do „rdzenia” egzystencji osoby i pomóc jej odnaleźć się w swoim człowieczeństwie. Dlatego istotnym przymiotem siostry prowadzącej rozmowę indywidualną jest osobowe zaangażowanie, wyrażające się w postawie otwarcia i gotowości służenia.

Wspierając drugiego człowieka w drodze do osobowego spotkania z Bogiem, siostra uczestniczy w świadectwie Chrystusa, objawiającego ludziom miłość Ojca[6]. Staje się w ten sposób żywym znakiem Miłosiernej Opatrzności. Serdeczny, oparty na przyjaźni dialog, połączony z rozważaniem Słowa Życia, jest wielką łaską, pozwalającą usłyszeć na nowo poruszające do głębi wyznanie Boga: „Ukochałem cię odwieczną miłością”[7]. Dotknięcie Boga, obecnego w Jego Słowie i osobie siostry, wyzwala w osobie zranionej pragnienie czynnej odpowiedzi na Miłosierną Miłość. Odpowiedzią tą jest dążenie do zjednoczenia z Bogiem we wspólnocie Kościoła.

Człowiek, który poprzez Słowo Boże i ludzkie rozpoznał w Chrystusie Miłosierną Opatrzność Ojca, zaczyna pojmować swój grzech jako wykroczenie przeciw Jego Miłości, raniące naturę oraz osobowość własną i bliźnich wskutek słów, czynów i postaw przepojonych egoizmem. Sam Chrystus traktuje grzeszników ze szczególną delikatnością i współczuciem, gdyż, przytłoczeni winami, potrzebują światła i ciepła Jego uzdrawiającej Miłości[8]. Uprzedzające Miłosierdzie Jezusa kieruje człowieka na drogę nowego życia, początkiem której jest ponowne odkrycie i przeżycie Sakramentu Pokuty i Pojednania w najgłębszej jego istocie[9].

Spotkanie z Miłosierną Miłością rodzi postawę autentycznego nawrócenia. Kto bowiem doświadcza ojcowskiego objęcia, z jakim Bóg tuli do Serca marnotrawnego syna[10], nie pragnie niczego innego, jak tylko przebywania w bliskości swego Zbawiciela. Jedynie On, przygarniający człowieka w momencie rozgrzeszenia, jest dla niego Źródłem łaski, wytryskującej ku życiu wiecznemu[11]. Mocą tej łaski zostawia on za sobą bolesną przeszłość, aby móc na nowo budować własne człowieczeństwo na fundamencie uzdrawiającej Miłości Boga.

s. Danuta Bednarek SBO

[1] Por. Rdz 1, 26.

[2] Por. Iz 49, 16.

[3] K. Wojtyła. Miłość i odpowiedzialność. Lublin 1982 s. 42n.

[4] KDK 24.

[5] Zob. Listy pasterskie Episkopatu Polski. 1945-1974. Paryż 1975 s. 804. W: S. Łabendowicz. Formacja

katechetów. Lublin-Radom 1994 s. 152.

[6] Por. J 3, 11.32n.

[7] Por. Jr 31, 3.

[8] Por. Łk 5, 31.

[9] Jan Paweł II. Orędzie na XIV Światowy Dzień Młodzieży. Ojciec miłuje was. Kielce 1999 s. 4n.

[10] Por. Łk 15, 20.

[11] Por. J 4, 14.

ZNAKI CZASU – WOŁANIE O MIŁOSIERNĄ OPATRZNOŚĆ

U wielu ludzi, szczególnie tych, którzy nie zaznali prawdziwej miłości, rodzi się dramatyczne pytanie o własną tożsamość. Przed oczyma staje im wówczas negatywny obraz siebie, wytworzony najczęściej na skutek bolesnych doświadczeń z przeszłości. Wdzierają się one do myślenia, pamięci i świadomości, powodując poczucie winy i udaremniając dotarcie do centrum, do korzenia swej wielkiej wartości, mającej źródło w wybraniu Bożym. W obliczu zagubienia sensu własnego istnienia jedynym ratunkiem jest powrót do Chrystusa – Miłości, Prawdy i Życia, który objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi[1]. Gdy wszystko przemawia za tym, aby zwątpić w siebie, kochające spojrzenie Jezusa, świadomość Jego miłości, potężniejszej od wszelkiego zła, pozwala człowiekowi uwierzyć na nowo, że jest on wybrany i umiłowany odwiecznie[2].

Trzeba wziąć pod uwagę znaki czasu, dotyczące miejsca wychowania moralnego i religijnego we współczesnym świecie, w którym dąży się do narzucenia antropologii bez Boga i bez Chrystusa[3]. Taki stan rzeczy dotyka w głównej mierze ludzi stojących na progu dorosłego życia, ale nie tylko. Coraz bardziej osamotnieni i pozostawieni samym sobie, cierpią z powodu wewnętrznej pustki i utraty sensu życia. Często usiłują oni ukrywać swój stan pod maską arogancji i buntu czy też całkowitej ignorancji wobec wszystkiego i wszystkich. W rzeczywistości jednak postawy te wskazują na głód miłości, akceptacji i zrozumienia, zwłaszcza w obliczu konsekwencji własnych błędów i przeżywanych życiowych dramatów.

Jednym z najbardziej czytelnych znaków naszych czasów jest zatem potęgujące się w sercu człowieka pragnienie relacji międzyosobowych, w obliczu nasilającej się jednocześnie wewnętrznej samotności, wpisanej w kształt współczesnej cywilizacji. Kryzys relacji i wynikająca z niego samotność jest m. in. konsekwencją:
bolesnych zranień wewnątrz rodzin, dotykających dzieci (współczesne sieroctwo dzieci,  nieobecność rodziców, brak czasu), młodzież („moda” na przekleństwa, wulgarny język, dramatyczne sytuacje rodzinne przyczyniające się często do utraty sensu życia, osłabienie psychiczne prowadzące do nałogów i często samobójstw)  i dorosłych (brak stabilizacji, kryzys ofiarnej miłości i wierności w małżeństwie, brak prawdy w relacjach małżeńskich i rodzinnych);
braku odpowiedniej ewangelizacji w rozumieniu i przygotowywaniu się do sakramentów, szczególnie Sakramentu Pojednania;
nędzy duchowej obok bogactwa intelektualnego i często materialnego, nieznajomości podstawowych prawd wiary, szczególnie prawda o Miłosiernej Miłości Boga w Chrystusie.

Świat potrzebuje dziś nadziei niesionej przez obecność, relacje i dialog, będące przemawiającym do serca człowieka znakiem Miłosiernej Opatrzności Boga.

s. Danuta Bednarek SBO

[1] RH 10.

[2] Jan Paweł II. List apostolski z okazji Międzynarodowego Roku Młodzieży Parati semper. Pallottinum 1985 s. 23.

[3] EiE 9.

JEZUS CHRYSTUS – OBJAWIENIEM PEŁNI CZŁOWIECZEŃSTWA

Chrystus jest kluczem do zrozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. „Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa. I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu na ziemi”[1].

We wszystkich dziełach Stwórcy, szczególnie zaś w człowieku, stworzonym na Jego obraz i podobieństwo (por. Rdz 1, 26), jaśnieje blask Prawdy. To Światło Boga sprawia, że człowiek tęskni za absolutną prawdą i pragnie ją poznawać, czego wymownym przykładem są jego niestrudzone poszukiwania, prowadzone na każdym polu i w każdej dziedzinie.

Pytania o sens i znaczenie stworzenia prowadzą człowieka do jego wnętrza – chce przeniknąć samego siebie, stara się pojąć powierzone sobie własne „ja”. Im gorliwiej jednak pragnie odkryć sens swojego istnienia, tym bardziej uświadamia sobie, że rozwój nauki i techniki nie jest w stanie zaspokoić jego tęsknoty za prawdą o samym sobie. Prawda ta wykracza bowiem ponad wymiary egzystencji człowieka, mając swe źródło w Objawieniu Bożym, które osiągnęło swoją pełnię w Jezusie Chrystusie. To On jest Drogą, Prawdą i Życiem. Jedynie On udziela ostatecznej odpowiedzi na każde pytanie, które budzi się w głębi ludzkiego serca. Dlatego też człowiek, pragnący zrozumieć siebie do końca, musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, zwrócić się ku Chrystusowi i przyjąć całym sobą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia[2].JezusChrystus-ObjawieniemPełniCzłowieczeństwa

Człowiek odnajdzie samego siebie, gdy dotknie Miłości Boga, jaśniejącej pięknem w Obliczu Jezusa, gdy uczyni ją w jakiś sposób swoją i znajdzie w niej żywe uczestnictwo.

Tylko w Tajemnicy Odkupienia „stworzona na nowo” osoba ludzka odkrywa właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa. Wówczas budzi się w człowieku nie tylko uwielbienie Boga, ale także głębokie zdumienie nad sobą samym. Człowiek uświadamia sobie, że jest kimś wartościowym w oczach Stwórcy, który ofiarował Swego Syna Jednorodzonego, aby człowiek nie zginął, ale miał życie wieczne (por. J 3, 16). To zdumienie wobec wartości i godności osoby ludzkiej nosi miano Ewangelii, czyli Dobrej Nowiny, uosobieniem której jest Jezus Chrystus. Przywrócił On człowiekowi ostateczną godność i sens istnienia w świecie – sens w znacznym stopniu zagubiony przez grzech. Stawszy się prawdziwie jednym z ludzi, dotknął On największej głębi człowieka, jaką jest jego serce, sumienie oraz jego sprawy, ukazując przy tym na nowo, w całej pełni, piękno i świętość człowieczeństwa.

Każdy człowiek, odwiecznie wybrany, powołany i przeznaczony do łaski, ogarnięty jest Tajemnicą Odkupienia. Przyjmując naturę ludzką, Syn Boży wprowadza ludzi w tajemnicę samego Boga, ukazując jednocześnie pełnię rzeczywistości, jaką jest człowiek.

Odkupienie znajduje swój początek we Wcieleniu, które bardzo dobitnie wyraża Prolog Ewangelii św. Jana (por. J 1, 14).

Jezus stał się Człowiekiem, doświadczając nietrwałości, kruchości i przemijania fizycznego wymiaru istoty ludzkiej. Jako Dziecko rósł, nabierał mocy i napełniał się mądrością (por. Łk 2, 40). Będąc dojrzałym mężczyzną, podlegał zmęczeniu, odczuwał głód i pragnienie, doznawał prawdziwie ludzkich uczuć: radował się, zachwycał się pięknem przyrody, płakał nad Jerozolimą i po śmierci swego przyjaciela Łazarza, ale także okazywał gniew, wyrzucając sprzedawców ze świątyni.

Nade wszystko jednak Jezus odczuwał miłość i dawał jej wyraz: przygarniał dzieci i trzymał je w ramionach, z litością i współczuciem pochylał się nad chorymi i cierpiącymi, uzdrawiając ich, obdarzał serdeczną przyjaźnią Łazarza, Martę i Marię, oraz ucznia Jana.

Męka, a zwłaszcza śmierć krzyżowa Jezusa są szczytowym wyrazem miłości do człowieka, którego umiłował do końca (J 13, 1). W Ogrójcu doznawał uczucia lęku, drżał i odczuwał trwogę, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (por. Łk 22, 44). Jego śmiertelne ciało było podatne i wrażliwe na ból fizyczny, straszliwie cierpiało podczas biczowania, ukoronowania cierniem, a wreszcie ukrzyżowania. Tylko prawdziwy człowiek mógł cierpieć tak, jak cierpiał Jezus na Golgocie i tylko prawdziwy człowiek mógł umierać tak, jak On umierał[3].

Poprzez Zmartwychwstanie, które było kolejnym potwierdzeniem człowieczeństwa Chrystusa, powrócił On do życia w ciele. Ciało wówczas zyskało nowe właściwości oraz moce i mogło dostąpić chwały życia wiecznego.

Chrystus – solidarny z każdym człowiekiem

Jezus Chrystus jako nieskończenie czysty i bez grzechu, jest zawsze blisko ludzi cierpiących z powodu swoich grzechów. Świadczą o tym liczne wydarzenia, zanotowane przez Ewangelistów. Warto przypomnieć tutaj gościnę u Zacheusza, zwierzchnika celników, czy też spotkanie z Lewim, powołanym do grona Apostołów.

Zajmowanie miejsca przy stole w kręgu celników i grzeszników, a także faryzeuszy, jest wyrazem człowieczeństwa Jezusa, przejawem Jego solidarności z każdym człowiekiem; wypływa ona z odwiecznej miłości Boga.

Właśnie podczas jednej z takich uczt miało miejsce niezwykłe spotkanie z jawnogrzesznicą, która swoją pełną miłości i skruchy postawą wobec Chrystusa wzruszyła Jego serce i uzyskała odpuszczenie wszystkich grzechów.

Warto przytoczyć również inne wydarzenie, jakim jest dialog z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie (por. J 8, 1-11), świadczący o wielkiej delikatności Jezusa względem człowieka. Nie zostaje on potępiony, ale dotknięty i uzdrowiony przebaczającą miłością.

Solidarność z każdym, kogo stworzył Bóg na Swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1, 26), przejawia się w całym ziemskim życiu i posłannictwie Syna Bożego. Wychodząc na spotkanie zagubionemu człowiekowi, zwraca się do niego jak przyjaciel, okazuje mu cierpliwość, wyrozumiałość i szacunek.

Wcielenie Chrystusa, owo zjednoczenie z ludźmi w człowieczeństwie, odkrywa więc w pełni ojcowskie i kochające Serce Boga. Jego Syn stał się człowiekiem, gdyż Ten, kto miłuje, pragnie dzielić wszystko z tym, kogo miłuje[4].

Chrystus „ogołocony”

W kontekście Wcielenia Chrystusa warto zatrzymać się nad słowami Piłata, wypowiedzianymi w odniesieniu do ubiczowanego Jezusa: „Oto Człowiek” (por. J 19, 5). Słowa te zawierają całą prawdę o Jezusie – prawdziwym Człowieku. Właśnie wtedy, gdy stał się On ofiarą za grzechy ludzkości, odsłoniła się ostatecznie tajemnica Jego „ogołocenia” (por. Flp 2, 6-8).

Decyzja, aby w posłuszeństwie Ojcu stać się podobnym do ludzi, pociągnęła za sobą również dobrowolną rezygnację z przywilejów, przysługujących Mu jako człowiekowi. Całe życie Chrystusa naznaczone było ubóstwem. Kiedy przyszedł na świat, został położony w żłobie (por. Łk 2, 7) i już w pierwszych miesiącach życia doświadczył losu uchodźcy (por. Mt 2, 13-15).

Zarówno ukryte życie w Nazarecie, jak i publiczna działalność, przebiegały w bardzo skromnych warunkach i w wielkim ubóstwie (por. Łk 9, 58).

Podczas swej mesjańskiej działalności Jezus nieustannie spotykał się z oporem i niezrozumieniem. Był obserwowany i prześladowany przez sprawujących władzę, którzy mieli wpływ na lud. W końcu został oskarżony, skazany i wydany na śmierć krzyżową, najbardziej haniebną ze wszystkich kar, zapowiadającą jednak początek chwały Boga w dziejach człowieka.

Uniżenie Chrystusa, wyrażające się w całkowitym posłuszeństwie, stanowi ostateczny wymiar Jego ogołocenia. Jednakże mimo tego, iż osiągnęło ono swój szczyt w tak okrutnej męce i śmierci, z Boskiego punktu widzenia jest to Odkupienie dokonane przez miłosierną miłość Boga za pośrednictwem Syna. Przynaglany miłością do Ojca i ludzi, pogrążonych w ciemności grzechu, stał się posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 8). Nie do niej jednak należy zwycięstwo; życie odnosi triumf nad śmiercią w chwalebnym zmartwychwstaniu Chrystusa. Natura ludzka, upokorzona i poniżona przez grzech, w wywyższeniu Jezusa – Człowieka odnajduje źródło swojej nowej chwały.

Chrystus stał się podobny do ludzi we wszystkim oprócz grzechu[5]. Przyjmując ograniczoność życia w ciele, objawił Swoją Boskość; będąc człowiekiem naprawdę sprawiedliwym i świętym, urzeczywistnił w Sobie pierwotnie zamierzoną przez Boga doskonałość natury ludzkiej.

Wcielenie Chrystusa objawieniem godności i powołania osoby ludzkiej

Ten, który jest obrazem Boga niewidzialnego, jako prawdziwy Człowiek przywrócił synom Adama podobieństwo Boże, zniekształcone od czasu pierwszego grzechu. Skoro w Nim przybrana natura nie uległa zniszczeniu, tym samym została ona wyniesiona również w każdym człowieku do wysokiej godności[6].

Zjednoczenie Chrystusa z człowiekiem jest tajemnicą, w której rodzi się „nowy człowiek”, stworzony w Jezusie ku pełni łaski i prawdy, zaproszony do uczestnictwa w komunii miłości Trójcy Świętej. To nadprzyrodzone powołanie, wpisane w serce człowieka, daje o sobie znać w odwiecznym niepokoju ludzkiego ducha. Tętni w nim i pulsuje poszukiwanie prawdy, nienasycona potrzeba dobra, głód wolności, tęsknota za pięknem i głos sumienia. Ewangelia Życia, głosząca Chrystusa, w niepojęty sposób współbrzmi z pragnieniami człowieka, równocześnie nieskończenie je przerastając.

W Jezusie odsłania się też pełna prawda o wielkości i ogromnej wartości ludzkiego życia, także w fazie doczesnej. Prawda ta pozwala człowiekowi przekraczać granice doczesności, z miłością i troską myśląc o tym wszystkim, co w jej wymiarach stanowi o życiu ludzkiego ducha.

Poprzez swoje słowa i czyny Chrystus ukazuje życie ludzkie jako świętą rzeczywistość, którą człowiek winien strzec z poczuciem odpowiedzialności, a także doskonalić ją przez miłość i dar z siebie, ofiarowany Bogu i bliźnim.

Wolność – dana i zadana

Przez Swoje słowa i czyny Chrystus objawił człowiekowi prawdę o Bogu – prawdę, której na imię Miłość. Co więcej – Chrystus sam jest Prawdą; jest nią nie tylko dlatego, że jest Bogiem, ale także dlatego, że jako Słowo, które stało się ciałem (por. J 1, 14), nosi w sobie pełnię Objawienia, pozwalając ludziom przez to poznać Ojca.

Chrystus – Człowiek wolny odwieczną wolnością – ukazuje, że warunkiem autentycznej wolności, będącej wzniosłym znakiem obrazu Bożego w człowieku, jest szczere poznanie prawdy, czyli Ewangelii, objawiającej Słowo Ojca, przekazane przez Syna i rozjaśnione światłem Ducha Świętego. Tylko wolność podporządkowana Prawdzie prowadzi osobę ludzką ku jej autentycznemu dobru; dobrem zaś jest istnienie w prawdzie i czynienie Prawdy[7].

Chrześcijańska wolność to nie tylko wybór pomiędzy dobrem a złem; polega ona na pełnej odpowiedzialności za własne czyny, która nierozerwalnie wiąże się z miłością[8]. Głosząc Nowe Prawo, oparte na przykazaniu miłości Boga i bliźniego, Jezus odkrywa przed człowiekiem wielkość jego wolności, wzywając do budowania jej dzień po dniu; zaś budowanie wolności to świadoma odpowiedź na dar łaski – miłość Boga. W wolności danej człowiekowi rozbrzmiewa głos pierwotnego powołania, którym Stwórca wzywa osobę ludzką do prawdziwego Dobra, a nade wszystko – do udziału w życiu samego Boga. Wzywa ona do przekroczenia siebie, aby poznać i miłować drugiego[9]. Miłość natomiast to dar z siebie w służbie Bogu i braciom. Objawia to Chrystus całym życiem, potwierdzając własne słowa: nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich (por. J 15, 13). Żyć wolnością to spotykać Boga w decyzjach, jakie człowiek podejmuje; to zdolność „umierania dla siebie samego”, aby w człowieku i wokół niego mogła zatriumfować Miłość, w której służba staje się wolnością[10].

Chrystus jest zatem żywą syntezą doskonałej wolności w całkowitym posłuszeństwie Ojcu; objawia się On człowiekowi jako Słowo Życia, dzięki któremu fizyczne i duchowe życie człowieka, także w wymiarze ziemskim, zyskuje pełną wartość i znaczenie.

s. Maria Ściegienna SBO

 

[1] Jan Paweł II. Nauczanie społeczne. T.I. Pielgrzymka do Polski. Warszawa 1982 s. 21.

[2] Por. RH 10.

[3] Katechezy Ojca Świętego Jana Pawła II. Jezus Chrystus. Ząbki 1999 s. 199.

[4] Tamże s. 207.

[5] KDK 22.

[6] Tamże.

[7] VS 84.

[8] F. Varillon. Radość wiary, radość życia. Kraków 1989 s. 265.

[9] VS 86.

[10] Tamże.

Świadectwa, rozmowy

ŚwiadectwaRozmowy

Konferencje dla młodzieży
– darem Miłosiernej Opatrzności Boga

Świadectwo s. Danuty Bednarek SBO

 

Mnogość moich spotkań z młodzieżą ukazała mi ich stale wzrastające pragnienie serdecznej i budującej obecności, która odrodziłaby w nich świadomość, jak bardzo są umiłowani przez Boga w Jezusie Chrystusie. Czytaj dalej

JEZUS CHRYSTUS – OBRAZEM MIŁOŚCI BOGA DO CZŁOWIEKA

„Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam…Bóg jest miłością” (1 J 4, 16) – pisze św. Jan, umiłowany uczeń Chrystusa, naoczny świadek Jego słów, czynów i dramatu Kalwarii.

Wydając własnego Syna, Bóg objawił się jako Ten, który daje Siebie samego, wierny Swojej miłości do człowieka i świata, wyrażonej w dniu stworzenia. Zraniony przez nieposłuszeństwo i pychę swoich wybranych, ?usprawiedliwia? ich w Sercu umiłowanego Syna, gdyż Miłość Odwieczna jest większa od grzechu, od słabości, potężniejsza nawet od śmierci, stale gotowa dźwigać, przebaczać, wychodzić na spotkanie marnotrawnego dziecka[1]. Tak oto człowiek – pogrążony w bezsilności wobec zła i śmierci, zanurza się w sam środek tajemnicy Bożego Miłosierdzia, Obliczem którego jest Jezus Chrystus.

Jezus Chrystus – Miłosierdziem Boga

Przystępując do urzeczywistniania Bożych zamiarów względem ludzi, Jezus pragnął upodobnić się we wszystkim do swoich braci, aby osobiście odczuć nędzę tych, których przyszedł zbawić. Miłosierna miłość Boga staje się „widzialna” w Chrystusie i przez Chrystusa, przez Jego słowa i czyny, a w ostateczności przez Jego krzyżową śmierć i Zmartwychwstanie.

Uobecniając Boga Miłosierdzia, Chrystus czyni miłosierdzie jednym z najważniejszych tematów Swego nauczania. Kieruje je do ludzi ubogich, a nade wszystko do grzeszników, którzy w oczach „mądrych tego świata” nic nie znaczą i są zepchnięci na margines życia.

Bóg, jako doskonała Miłość, nigdy nie pozostaje bierny wobec Swego umiłowanego stworzenia, gdyż nie może zaprzeć się Siebie samego (2 Tm 2, 13). Przynaglany miłością, wychodzi na spotkanie ukochanej osoby, szczególnie wtedy, gdy zagraża jej niebezpieczeństwo. Człowiek, błądzący po ścieżkach życia w ciemności grzechu, przyciąga Serce Boga. Kochając, szuka On wytrwale własnego dziecka, jak pasterz zbłąkanej owieczki (por. Łk 15, 3-7).

Gdy człowiek, świadomy swej słabości, zbliża się do Boga w pokorze i skrusze, On okazuje mu nieskończoną czułość; gładzi wszystkie jego grzechy i ?stwarza go ponownie?, przywracając godność dziecka Bożego.

W tym miejscu można dotknąć samej istoty Bożego Miłosierdzia, która w sposób niezwykle wymowny odsłania się w przypowieści Jezusa o synu marnotrawnym (por. Łk 15, 11-32). Służy temu nie tylko słownictwo, lecz przede wszystkim analogia, pozwalająca zrozumieć tajemnicę miłosierdzia.

Syn, z chwilą otrzymania od ojca części majątku, wyruszył w dalekie strony, i żyjąc rozrzutnie, utracił całe bogactwo. Symbolizuje on człowieka wszystkich czasów, począwszy od tego, który został obdarowany łaską życia w zjednoczeniu z Bogiem. Będąc szczęśliwym, uległ jednak pokusie pychy, a nieposłuszeństwo swemu Stwórcy pozbawiło go pierwotnej świętości. Przypowieść dotyka więc w tym miejscu każdego zerwania więzi miłości, każdego grzechu.

Tenże syn, gdy wszystko wydał, zaczął cierpieć niedostatek (por. Łk 15, 14). Jego sytuację pogarszała klęska głodu, nawiedzająca krainę, do której udał się, porzucając dom ojca. Będąc na skraju nędzy, pragnął pożywić się czymkolwiek, aby nie umrzeć z głodu, lecz w oczach pracodawcy nie zasługiwał on nawet na strąki, którymi żywiły się świnie.

W tym miejscu ukazane jest wnętrze człowieka. Syn otrzymał od ojca znaczną część majątku, dziedzictwo, które sytuowało go na wysokim miejscu wśród ludzi. Jednakże ważniejsza od dóbr materialnych była synowska godność. W momencie krańcowego poniżenia, gdy stracił cały swój majątek, pozbawił się również swej godności. Uświadamiając sobie dramat zmarnowanego synostwa, podejmuje decyzję powrotu do domu. Wie, że po swoim czynie może jedynie zostać najemnikiem swego ojca. Gotów jest przyjąć ten wstyd i upokorzenie, zdając sobie sprawę, że w myśl ścisłej sprawiedliwości nie zasługuje na nic więcej.

Tymczasem ojciec marnotrawnego syna jest wierny miłości do swego dziecka. Wierność ta wyraża się nie tylko w natychmiastowej gotowości przyjęcia go do domu, ale także w eksplozji radości, kiedy wzruszony wybiega naprzeciw syna, rzuca mu się na szyję i całuje go (por. Łk 15, 20). U podstaw tego wzruszenia i radości leży świadomość ojca, że ocalone zostało człowieczeństwo jego dziecka, co więcej, zostało ono niejako odnalezione na nowo, czego wyrazem są słowa, skierowane do starszego syna (por. Łk 15, 32)[2].

Tak więc Miłosierdzie Boga, przedstawione przez Chrystusa w omawianej przypowieści, ma kształt miłości przekraczającej ścisłą miarę sprawiedliwości. Miłosierna Miłość pochyla się nad każdą ludzką nędzą, nade wszystko zaś nad nędzą moralną, przy czym ten, kto doznaje miłosierdzia, nie czuje się odepchnięty, ale odnaleziony, niejako „dowartościowany?”. Co więcej, relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest jemu właściwa[3].

Człowiek nigdy nie przestanie być umiłowanym dzieckiem Boga, dlatego Bóg, będąc wierny w Swej ojcowskiej miłości, zawsze czeka na nawrócenie tych, których kocha.

Chrystus, objawiając w Swym nauczaniu miłosierną miłość Boga, stawia równocześnie wymaganie, aby człowiek w swoim życiu kierował się miłością i miłosierdziem wobec innych. W nauczaniu Jezusa dwa przykazania miłości Boga i bliźniego są głęboko ze sobą związane i wzajemnie się przenikają (por. Mt 22, 36-40). Oznacza to, że bez miłości bliźniego nie jest możliwa prawdziwa miłość Boga. Prawda ta jest wspaniale i jednoznacznie ujęta w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10, 30-37). Poprzez jej treść Chrystus nadaje nowe znaczenie pojęciu „bliźni”. Jest nim nie tylko brat, krewny, czy też człowiek tego samego narodu, lecz także obcy, a nawet nieprzyjaciel. Wynika to z faktu, iż każdy człowiek – także ten najbiedniejszy i najnędzniejszy – jest żywym obrazem Boga, Jego przybranym synem (por. 1J 4, 4). Odrzucić człowieka – znaczy odrzucić Boga, który ogarnia wszystkich ludzi jednakową miłością, czyniąc z nich braci.

Skoro Bóg nie ma względu na osoby (por. Dz 10, 34), człowiek nie może ograniczać swej miłości do określonej kategorii osób. Prawdziwa miłość to dar, ale i zadanie. Wymaga ona zmiany mentalności, głębokiego nawrócenia i powierzenia się Bogu – doskonałej Miłości. Tylko wtedy człowiek jest w stanie okazywać miłosierdzie ludziom, którzy na to nie zasługują. Nawet wróg przestaje być wrogiem dla tego, kto ma obowiązek go kochać i czynić mu dobro[4]. Postawa miłości, która „nie pamięta złego” (por. 1 Kor 13, 5), otwiera drogę do szczęścia Królestwa Bożego, gdyż szczęśliwi są miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (por. Mt 5, 7).

Wzajemną miłość Trójcy Świętej oraz zdolność do obdarowania tą miłością ludzi szczególnie wyraziście ukazuje Ewangelia św. Jana. Bóg Ojciec objawia Swą miłość przez to, że wszystko dał Synowi (por. J 3, 35). Chrystus ukazuje ludziom Miłość Bożą jako wolę i pragnienie zbawienia każdego człowieka (por. J 17, 24). W sposób wolny Miłość ta daje się ludziom w Osobie Syna, który, miłując Ojca, kocha wszystkich ludzi, wypełniając z całkowitym posłuszeństwem Jego zbawczy plan.

Jak Ojciec i Syn umiłowali ludzi, tak również chrześcijanin wezwany jest do obdarzania swego brata miłością, jaką ma Syn i Ojciec (por.1J  3, 14).

Miłość Syna do Ojca i do ludzi promieniuje ze słów Jezusa, wypowiedzianych do uczniów podczas Ostatniej Wieczerzy (por. J 15, 9-10). Słowa te są głębokim wyznaniem miłości do człowieka, ale także testamentem Chrystusa skierowanym do Swych umiłowanych, aby przez jego wypełnianie mieli życie – i mieli je w obfitości (por.  J 10, 10).

Na początku Swojej działalności Jezus powołał się na proroctwo Izajasza (por. Łk 4, 18). Stało się ono Jego pierwszą mesjańską deklaracją. Jezus nadaje tym samym ostateczne znaczenie starotestamentalnej tradycji Miłosierdzia Bożego. Nie tylko jednak mówi o nim, lecz Sam je wciela i uosabia (por. Dz 10, 38), stając się w sposób szczególny przejrzystym znakiem Boga – Miłości wobec cierpiących, pokrzywdzonych, ubogich, pogrążonych w fizycznej i moralnej nędzy. W postępowaniu Jezusa przejawia się miłość, przebaczająca i uzdrawiająca tych, którzy w oczach ludzi zasługiwali na wykluczenie z Królestwa Bożego.

Jednym z nich był Mateusz, należący do klasy celników – poborców podatków publicznych, których lud nienawidził i unikał. Jezus, zobaczywszy go, siedzącego w komorze celnej, wezwał go, aby poszedł za Nim (por. Mt 9, 9). Chrystus objawia się tutaj jako Zbawiciel – szuka ludzi uwikłanych w grzech i obdarza ich łaską Swej miłości.

Podobnie ma się rzecz z Zacheuszem, jednym z najbogatszych i bardziej znanych celników, wzbogacającym się na pieniądzach wyłudzonych od ludu.  Jezus znał go bardzo dobrze, a jednak nie pogardził nim, lecz zawołał po imieniu jak przyjaciela, chcąc zatrzymać się w jego domu. Zacheusz, poruszony do głębi postawą Chrystusa i oświecony Jego łaską, przyjął Go rozradowany (por. Łk 19, 6). Od tego momentu zbawienie stało się jego udziałem. Wystarczyła obecność i dobroć Pana, który w Swoim nieskończonym miłosierdziu nie tylko obdarza człowieka łaską przebaczenia, lecz ofiaruje mu swoją przyjaźń, zapraszając do zjednoczenia z Sobą.

Obraz niepojętego miłosierdzia przedstawiony jest także w ewangelicznej scenie spotkania z cudzołożnicą, która według Prawa Mojżeszowego zasługiwała na ukamienowanie (por. J 8, 8-11). Jezus jednak nie ogłasza wyroku, lecz przebacza jej wszystkie grzechy i obdarza łaską czystej miłości.

W aktach przebaczającej miłości Jezusa urzeczywistnia się Boska wola zbawienia człowieka w Chrystusie i przez Chrystusa. Rzeczą najbardziej istotną w tej ekonomii zbawienia jest konieczność pokornego uznania swej grzeszności wobec Zbawiciela i miłowanie całą duszą Tego, który przychodzi do ludzi jako Przedwieczna Wola miłości i duchowego uzdrowienia. Uczy tego sam Jezus, gdy spożywając posiłek razem z faryzeuszami, przyjmuje od jawnogrzesznicy gesty miłości i szczerego żalu. Chrystus nie potępia jej, lecz z sercem przepełnionym litością odpuszcza liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała (por. Łk 7, 47)[5].

Miłosierna Miłość Jezusa, pragnienie wyzwolenia człowieka z sideł zła, jest głównym motywem cudów i znaków, będących objawieniem Bożej wszechmocy i zbawczej mocy Syna Człowieczego. Uwalniając człowieka od choroby fizycznej, zwycięża tym samym szatana i grzech, będący przyczyną wszelkiego rodzaju cierpienia.

W sposób szczególnie wyrazisty zaznacza się to w przypadku paralityka z Kafarnaum, którego z powodu tłumu spuszczono przez dach do stóp Jezusa. Pierwszy cud, jaki dokonuje się w samym człowieku, to uwolnienie go od ciężaru win. Uzdrowienie fizyczne jest tylko potwierdzeniem zbawczej mocy odpuszczania grzechów.

Cud uzdrowienia stanowi zewnętrzny znak wyzwolenia od zła duchowego, wyrażając równocześnie wspaniałomyślność Bożego przebaczenia. Pan bowiem nie tylko gładzi grzechy człowieka, lecz w cudowny sposób darzy go dobrodziejstwem.

W tym kontekście należy spojrzeć na kategorię cudów Jezusa, jaką stanowi wypędzanie złych duchów. Warto przytoczyć tutaj postać opętanego Gerazeńczyka (por. Mk 5, 1-20) czy chłopca chorego na epilepsję (por. Mk 9, 14-29). Siły zła, które mieszkają w człowieku, opanowują jego świadomość i wszystkie władze. Jezus jednak, będąc Synem Boga Najwyższego, odnosi zwycięstwo nad szatanem; wyzwala człowieka od tkwiącego w nim zła, a tym samym od jego skutków.

Chrystus, będący objawieniem wszechmocy doskonałej Miłości, nie tylko tą miłością uzdrawia, ale również odnosi zwycięstwo nad śmiercią, która jest dramatyczną konsekwencją grzechu. Wystarczy przypomnieć wydarzenie, związane z wskrzeszeniem Łazarza (por. J, 11, 1-44). Ma ono tym bardziej doniosłe znaczenie, że dotyczyło umarłego od czterech dni spoczywającego w grobie. Co więcej, wskrzeszeniu towarzyszyły słowa i czyny, będące szczególnym znakiem mesjańskiej mocy Zbawiciela. Powstanie z martwych Łazarza miało uwielbić Jezusa jako „Zmartwychwstanie i Życie”, pogłębiając jednocześnie wiarę każdego, kto uwierzył i wzbudzając ją u tego, kto nie wierzył (por. J 11, 42).

Doniosłość wydarzenia, opisanego w Ewangelii św. Jana ma swe źródło w fakcie, iż stanowi ono jakby zapowiedź Chrystusowego Krzyża i Zmartwychwstania, w którym dokonuje się ostateczne zwycięstwo nad grzechem i śmiercią (por. J 11, 49-53).

W tych i wielu innych cudach Chrystusa, zapisanych na kartach Ewangelii, wyraża się miłość Boga do człowieka, nade wszystko do tego, który cierpi. Mają one swe źródło w miłującym Sercu Boga, będącym zarazem żywym, pulsującym sercem Człowieka (por. Mk 1, 41; 5, 43).

Cuda Jezusa objawiają wszechmoc Syna Bożego, ale także ukazują Jego prostotę, współczucie i delikatność wobec cierpiących, którym nigdy nie odmawia swej dobroci[6].

Tak więc obecność i działanie Chrystusa w świecie służą objawieniu miłosiernej Miłości Ojca, przezwyciężającej wszelkie zło. Nieskończoność istnienia Boga jest także nieskończonością Miłości. Wpisuje Ona w ekonomię zbawienia człowieka największy ze wszystkich cudów: śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego[7].

Posłannictwo Jezusa i Jego działalność wśród ludzi ma swój finał w Krzyżu i Zmartwychwstaniu. Dramatyczne wydarzenia Wielkiego Tygodnia odsłaniają głębię miłości Boga, która nie cofa się przed wstrząsającą ofiarą Syna. Dzięki temu człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Ojca, a zarazem zraniony przez grzech, mógł dostąpić łaski i chwały swego pierwotnego przeznaczenia.

Chrystus, który nigdy nie opuścił człowieka potrzebującego i cierpiącego (por. Dz 10, 38), w chwilach straszliwej męki Sam niejako potrzebuje miłosierdzia od człowieka. Nie doznaje go jednak od tych, nad którymi pochylał się z miłością i współczuciem.

Przygnieciony fizycznym i duchowym cierpieniem, Jezus zwraca się w Ogrójcu i na Kalwarii do Ojca, Który nie oszczędził własnego Syna, ale Go wydał za wszystkich ludzi (por. Rz 8, 32). Znajduje tu wyraz absolutna sprawiedliwość na miarę Boga – rodzi się ona z miłości i w miłości ma swe dopełnienie.

Krzyż Chrystusa wyłania się z samego serca miłości Boga do człowieka, nie tylko stwarzającej w nim dobro, ale doprowadzającej go do uczestnictwa w życiu Trójcy Świętej. Tak zatem Bóg, który miłuje, pragnie obdarzać Sobą[8]. Moc tej miłości czyni Jezusowy Krzyż najgłębszym źródłem życia. Tutaj bierze początek wiara, pojednanie z Bogiem, siła moralna przebaczenia grzechów, zmartwychwstanie Chrystusowe i zmartwychwstanie człowieka[9].

Męka i śmierć Chrystusa stanowią więc najpełniejsze świadectwo o Bogu Ojcu, bezwzględnie wiernym Swojej miłości do człowieka.

Syn Boży – cierpiący, ukrzyżowany, a wreszcie otoczony chwałą w momencie Zmartwychwstania, objawia miłość potężniejszą od wszelkiego zła, w które uwikłana jest ludzkość i świat. Krzyż Chrystusa niejako ?dotyka? najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka. Nade wszystko jest on radykalnym objawieniem miłosierdzia, czyli miłości wychodzącej na spotkanie tego, co stanowi sam korzeń zła w dziejach ludzkości: na spotkanie grzechu i śmierci. W Zmartwychwstaniu Chrystusa odsłania się miłosierna miłość Boga właśnie przez to, że jako drogę do Zmartwychwstania przyjął On na Siebie cierpienie i śmierć. Dlatego też wiara i nadzieja człowieka koncentrują się na Zmartwychwstałym, który, wskrzeszony z martwych mocą Ducha Ożywiciela, pokonał śmierć, będącą skutkiem grzechu.

Prawda o Jezusie Chrystusie jako Synu posłanym przez Ojca dla zbawienia i wyzwolenia człowieka od zła, stanowi centralną treść Dobrej Nowiny. Przyjmując naturę ludzką, Chrystus jest Wcieleniem miłości, obejmującej przede wszystkim cierpiących, pokrzywdzonych i grzesznych. Stając się wzorem miłosiernej miłości, ogołocił samego Siebie, przyjąwszy postać sługi. Mocą posłuszeństwa aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej, przywrócił człowieka do życia w łasce (por. Flp 2, 7-8).

To życie w Duchu Świętym czyni ludzi podobnymi do Chrystusa, bowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi (por. Rz 8, 14).

Skoro więc człowiek jest bratem Jezusa w miłości Ojca, tylko Chrystus może być ostateczną odpowiedzią na pytanie – kim naprawdę jest człowiek.

s. Maria Ściegienna SBO

[1] RH 9.

[2] J. Cambier, X. Leon-Dufour. Miłosierdzie. W : STB s. 482n.

[3] DiM 6.

[4] EV 41.

[5] J. Cambier, X. Leon-Dufour, jw. s. 482.

[6] P. Ternant. Cud. W : STB s. 162-170.

[7] C. Wiener. Miłość. W: STB s. 484-491.

[8] DiM 7.

[9] Paweł VI. Chrystus a człowiek współczesny. Poznań 1971 s. 209. W: M.  Majewski. Spotkanie człowieka z

Bogiem w Chrystusie. Lublin 1984 s. 77.